wtorek, 23 czerwca 2015

Recenzja maseczki Mila oraz Sleek Line

Witam wszystkich moich czytelników bardzo gorąco! Dziś przychodzę do Was z recenzjami dwóch maseczek, które zawładnęły moim sercem. Zobaczycie również jak zmieniły się moje włosy w przeciągu miesiąca. Nie jest to może diametralna zmiana, ale różnicę widać.

Mila-maska z keratyną.


Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Behentrimonium Chloride, Isopropyl Myristate, Dimethicone Copolyol, Hydrolyzed Keratin, Panthenol, Hydrolyzed Pearl, Glycerin, Sea Salt, Parfum, Isopropyl Alcohol, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Citric Acid, Hexyl Cinnamal, Linalool, Butylphenyl Methylpropnional.

Od samego początku nie byłam przekonana do tej maseczki. W końcu jak może działać na mnie maseczka, która kosztuję 25 zł za 1000 ml? Tak samo jak te sklepowe, które tylko obklejają włos nie regenerując go od środka? A okazało się, że działa wyśmienicie. Przekonywałam się do zakupu jakiś miesiąc i żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Włosy z każdym użyciem nawilżają się i wzmacniają.
Na opakowaniu jest napisane żeby na włosach trzymać ją 5 min. I tak też robię, Dokładnie ją wcieram (ok. 2-3 minut) masując przy tym włosy i skalp. Próbowałam tę maskę trzymać dłużej (30 minut), ale wtedy włosy robiły się sztywne, bez połysku.
Stosowałam ją na razie 4 razy a widzę już różnicę. Przede wszystkim włosy nie puszą się, łatwo się rozczesują, a efekt nie znika po kolejnym myciu. Zobaczę czy odbuduję mi włosy. Bo widziałam już po niej efekt wręcz diametralny. Włosy spalone po dekoloryzacji odzyskały życie i witalność. Czekam, aż moje takie będą.

Sleek Line- Mask with Silk Protein



Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimmonium Chloride, Isopropyl Myristate, Halianthus Annuus, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Hydrolyzed Silk, Butylene Glycol, Malic Acid, Prunus Amygdalus Dulcis Seed Extract, Actinidia Chinensis Fruit Juice, Citrus Aurantium Dulcis Fruit Juice, Citrus Paradisi Fruit Juice, Pyrus Malus Fruit Juice, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Parfum, Alpha-Isomethyl Ionone, Eugenol, Hexyl Cinnamal, Linalool, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylaraben


Maski tej używam już bardzo długo, około 2 lat ( z przerwami ). Od zawsze była ona niezastąpiona, ale nigdy nie była poddana, aż tak trudnej próbie. W końcu nie zawsze ma się włosy po 6 dekoloryzacjach. Jednak wciąż pozostaje moim numerem 1! Jest to maska całkiem inna od tej wymienionej wyżej. Przede wszystkim jest droższa, choć nie jakaś bardzo droga (ok. 45 zł/1000 ml), starcza na bardzo długo. Ma intensywny zapach. Jak dla mnie pachnie jak balonowa guma do żucia.
Na opakowaniu napisane jest, aby trzymać ją 5 minuty pod ciepłym a 10 w normalnych temperaturach. Ja na głowie trzymam ją 30 minut, pod przykryciem i zimową czapką, wtedy włosy wyciągają z niej to co jest najpotrzebniejsze.
Jest to maska używana typowo po chemicznych zabiegach fryzjerskich. Ułatwia rozczesywanie, nadaje połysk. Jednak dopiero po dłuższym stosowaniu zauważyłam różnicę, która utrzymuję się na stałe (nie znika po myciu). Jednak daje ona natychmiastowy efekt, czyli już po pierwszym użyciu widzimy, że włosy błyszczą, łatwiej się rozczesują, są przyjemne w dotyku.


Obydwóch masek używam na przemian. Z racji tego, że moje włosy są bardzo suche i o nie walczę, maski używam co drugie mycie (myję włosy codziennie). 

A teraz czas na efekty.

Zdjęcia przed:

Jak widzicie mam tu bardzo dziwny kolor włosów. Dół jest wręcz biały, góra nie do określenia. Tak właśnie kolor utrzymuję się na włosach zdekoloryzowanych kilkakrotnie... A jest to tydzień po farbowaniu. Dodatkowo włosy są bardzo puszyste, wyglądają na mocno przesuszone.




Zdjęcia po:

Nie wiem czy zdjęcia do końca oddają różnice w wyglądzie moich włosów, ale ona jest. Tutaj nawet mniej farby mi się wypłukało, czyli ma się ona w co wchłaniać. Nie wiem co dalej będzie. W czwartek idę do fryzjerki na wypełnienie ich keratyną i zastanowię się czy robić ombre.





Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytających i dziękuję za komentarze! :)

niedziela, 21 czerwca 2015

To trzech (trzydziestu?) razy sztuka.

Z racji tego, że tematy włosowe szybko się kończą postanowiłam urozmaicić mojego bloga. Dziś naszła mnie chęć pisania o dietach i sporcie. Każdy z nas choć raz był na diecie, choć raz zabierał się do ćwiczeń, czy choć raz rzucał słodycze. Ja jestem w tej grupie osób, którzy nie boją się wyzwań, ale szybko się nudzą. Mam w sobie tak zwany słomiany zapał. Przez tydzień, czy dwa nie jem słodyczy, odżywiam się zdrowo, ćwiczę, ale najdzie tylko okazja to podjedzenia jakiegoś ciastka i nie kończy się na jednym. Niestety... Udało mi się dwa lata temu schudnąć dziesięć kilo. Jest to mój największy sukces. Była to ciężka praca i raczej normalne odżywianie a do dziś nie mogę się przekonać do tamtej diety. Bo wtedy na efekty trzeba było czekać a teraz chcę szybko, już, zaraz!


Z tamtej diety pamiętam tyle, że nie jadłam po 18:00, ograniczyłam słodycze, dużo grałam w piłkę i się ruszałam. Piłam również ogromne ilości zwykłej wody i powerride. Nie jedzenie po 18:00 to trochę słaby pomysł jak się idzie spać o 00:00, lub później. Ale jednak było to skuteczne. Wcześniej i potem do odchudzania podchodziłam wiele razy. Utrzymywałam się tydzień, dwa, trzy. Biegałam, jadłam zdrowo, ćwiczyłam w domu. Potem coś pękało. Nie jest mi dobrze w moim ciele, ale nie mam też tyle motywacji by się go pozbyć. Marzy mi się umięśnione, jędrne ciało. Nie chodzi tu o bycie wieszakiem.


Tęskniłam za słodyczami, lenistwem, chipsami. Cieszyłam się z efektów jednak miałam w sobie taki bodziec, który pchał mnie do zaspokajania potrzeb związanych z jedzeniem. Teraz chce całkiem i raz na zawsze zmienić coś w swoim życiu. Będę starała się jeść zdrowo, ale do pełni zdrowego odżywiania dojdę z czasem. Nie rzucę od razu wszystkich złych nawyków, lecz będę podejmować mądre wybory. Jabłko zamiast kolejnego batonika, kanapka z twarożkiem zamiast z czekoladą. Będę stawiać na sport. Bo zawsze najgorzej mi się było przekonać do ćwiczeń, ale gdy już kończyłam byłam pewna pozytywnych emocji, chciało mi się żyć. Endorfinki wypełniały organizm, byłam gotowa podejmować coraz cięższe wyzwania. Zrozumiałam, że wszystko leży w głowie i to tam powinno zacząć się nasze odchudzanie.


Jutro podejmę kolejną próbę, już trzecią w tym roku. Mam nadzieję, że nie skończy się to jak na zdjęciu powyżej. A jeśli tak to 50 brzuszków + 50 przysiadów za karę. A w nagrodę po ciężkim tygodniu kinder bueno... Hmmm trzeba stosować kary i nagrody a w pewnym momencie nagrody staną się karami i będzie nam szkoda zjadać kolejne puste kalorie, skoro tyle pracowaliśmy by się ich pozbyć... A więc od jutra zaczynam, trzymajcie kciuki! A jak u Was z odchudzaniem?

wtorek, 16 czerwca 2015

Rudości i... Mila!

Witam Was wszystkich! Ostatnio nie pisałam długo na blogu, ale to dlatego, że jestem wprost załamana moimi włosami. Jak wiecie włosy mam po dekoloryzacji, miałam ombre ze swoim naturalnym kolorem. Zamarzyła mi się rudość, ale taka delikatna, włosy ciemniejsze żeby nie męczyć się z odrostem, odbudować je. Niestety zdekoloryzowane końce nie chcą wchłaniać farby. Obkleja je ona tylko i sukcesywnie się spłukuję. Aktualnie mam rudy "odrost" i jakiś piaskowy blond na końcówkach. Zastanawiamy się z moją fryzjerką co dalej z tym zrobić.


Włosy w słońcu prezentują się tak, jak widzicie końcówki są jaśniejsze. Dlatego przestrzegam przed częstą dekoloryzacją. Ja miałam kiedyś włosy białe i na własne życzenie dekoloryzowany odrost. Namnażało się to i włosy teraz są martwe. Oczywiście, po jednej dekoloryzacji nic się nie stanie, ale jeśli tak jak ja średnio co miesiąc przez ponad pół roku będziecie je dekoloryzować skończycie z takim samym problemem, lub gorszym-bez włosów. Podejrzewam, że za 2-3 tygodnie zrobię sobie ombre. Gdy zetnę już te suche i martwe kłaki powalczę znowu z rudym.

Dziś kupiłam sobie maseczkę, która ma zadziałać cuda na moje włosy i przywrócić im życie. Chociaż i tak ich kondycja uległa poprawie. Ciągle chce zacząć olejować włosy, ale wiecznie nie mam na to czasu, bo nie chce mi się siedzieć tyle z olejem na głowie a na noc nie chce go aplikować. Ale wracając do maseczki... Jest to maseczka firmy Mila. Ma w sobie keratynę, działa na bardzo suche włosy. W internecie można przeczytać o niej wiele pozytywnych opinii a i sama na własne oczy się przekonałam jak odbudowuję włosy.


Ja kupiłam ją w hurtowni i zapłaciłam 25 zł za 1 litr! Jest to wręcz śmieszna cena. Ale zobaczymy jak będzie działać.


Jak dla mnie pachnie ona jakimś mydełkiem, nie mogę sobie przypomnieć jakim. Nie jest to drażniący zapach. Co prawda intensywny, ale dla mnie bardzo przyjemny.



Na włosach trzyma się ją tylko 5 minut. Chociaż ja spróbuję trzymać ją 5 i 30 a potem porównam efekty kiedy lepiej wypada,



Ma pompkę, która jest bardzo przydatna w dozowaniu.

Maseczkę wypróbuję jutro rano i dam znać. Jak na razie odrzucam wszystkie sklepowe maski, zostaję przy tych fryzjerskich. No może zostawię sobie odżywkę Dave, bo ma bardzo przyjemny zapach :p Pozdrawiam!